https://www.forbes.pl/anita-florek-zaciesnia-stosunki-gospodarcze-polski-z-afryka/cmdxgdr

 

Anita Florek zacieśnia stosunki gospodarcze Polski z Afryką

Anita Florek – polsko-francuska aktywistka, szczęśliwa mama i trader na rynku francuskim blockchain oraz producent filmowy tłumaczy, jak teraz zarabia na życie i czemu edukacja domowa (homeschooling) jest dla niej tak ważna.

Anita Florek razem z prezydentem Senegalu
Anita Florek razem z prezydentem Senegalu

Twoje życie toczy się w dwóch krajach. W Polsce i we Francji. To dwa różne światy?

Anita Florek: Życie w Paryżu i Warszawie wbrew pozorom nie jest często wcale do siebie podobne. Ale dobrze się czuje w obu miastach. Każde daje mi co innego i dzięki temu czuje się spełniona.

Wciąż czuje niedosyt jak przyjeżdżam do Warszawy, że nie obejrzałam jeszcze wszystkich spektakli, uważam że teatr w Polsce jest niesamowity i mamy bardzo specyficzna formę przekazu. We Francji, to co mnie urzeka, to performance – show artystyczne, które są połączone z innymi elementami sztuki takimi jak malarstwo, muzyka, zdjęcia, światło iluminacje obrazem takie łączenie stylów. Uwielbiam kuchnie. Polską tak samo jak francuską. Owszem wolę francuskiego szampana niż popularne włoskie prosecco w Polsce, ale z drugiej strony sery mamy przepyszne i szkoda że nie umiemy ich odpowiednio wypromować, tak jak to zrobili Francuzi, czy Włosi i Grecy. Moim zdaniem wędliny polskie są najlepsze na świecie, wciąż mało znane za granicą.

Co ci we Francji się nie podoba?

Paryż teraz postawił na ekologię, radni planują wyłączyć centrum miasta z ruchu samochodowego z wyłączeniem taksówek i transportu publicznego. Co chwile zamykają nam nowe ulice żeby zrobić kolejne dodatkowe miejsca dla rowerów i pieszych, co szczerze mnie zaskakuje ponieważ chodniki są bardzo szerokie, a ścieżki rowerowa już są wystarczająco duże. Już teraz całe ogromne bulwary są dostępne dla rowerów, hulajnóg itd. Szczerze średnio mi się to podoba, ponieważ we Francji rowerzyści czy użytkownicy elektrycznych hulajnóg nie respektują przepisów i bardzo niebezpiecznie jeżdżą. Paradoksalnie więcej wypadków jest teraz z udziałem pieszych potrąconych przez jednośladowe pojazdy, niż przez samochody, które we Francji jeżdżą bardzo kulturalnie i z dużym szacunkiem wobec pieszych.

A w Warszawie?

W Warszawie często jest odwrotnie, królem szosy są auta, biedni piesi i rowerzyści pozostają często w poczuciu zagrożenia, wobec prawa mongolskiego dominującego w naszej stolicy, gdzie silniejszy może więcej. Właśnie to mnie często razi w Warszawie, że kierowcy nie przepuszczają ludzi na pasach. Osobiście wolę prowadzić samochód w Paryżu i to pomimo, że są tam ogromne korki. Spotęgowane jest to dodatkowo nowymi rozporządzeniami naszej pani burmistrz Paryża, która dba o rowerzystów zbyt priorytetowo, chociaż sama wożona jest w samochodzie przez szofera. We Francji normą jest, że pieszy idzie na czerwonych światłach, a kierowca auta z szacunkiem musi przyhamować, policja nie daje mandatów pieszym tylko kierowcom. To takie drobne ale widoczne różnice.

Jak postrzegana jest Polska i Polacy we Francji?

Różnie. To w dużym stopniu zależy od wiedzy na temat Polski i Polaków oraz personalnych doświadczeń z tym związanych. Jest dużo stereotypów na nasz temat, które wciąż są podkręcane przez media. Polskie kino nie promuje Polski w wystarczająco pozytywny sposób. Spójrzmy na filmy od polskich producentów filmowych i zastanówmy się który z nich pokazuje nas, Polaków, w pozytywnym świetle? Poza produkcjami historycznymi nie ma żadnego aktualnego filmu o Polsce i Polakach, który promuje nas w pozytywnym świetle. Wciąż sami sobie strzelamy w stopę. „Wesele” Smarzowskiego czy biało czarne filmy Pawlikowskiego dają taki nijaki obraz o nas za granica. Jesteśmy postrzegani jako właśnie taki nijaki kraj, nie mamy wypracowanej charakterystycznej marki, nie ma spójności w budowaniu wizerunku. A przecież takie kluby edukacji spersonalizowanej, których twórcami byli Polacy – Paweł i Marzena Zakrzewscy, które z powodzeniem działały przez kilka lat tu we Francji, mogły być jedną z takich wizytówek na eksport.

Moje paryskie stowarzyszenie Florek&Entertainment organizuje konferencje Made in Polska dotyczącą budowania pozytywnego wizerunku Polski i Polaków za granica. Nie ukrywam, że boli mnie jako Polkę, jaki mamy obraz za granica i staram się to zmienić.

Na ile Francuzi znają Polskę i Polaków?

Zazwyczaj wiedzą niezbyt dużo o nas, naszym kraju i kulturze. Kiedy tylko mam okazję to staram się to zmienić. Biorę udział w projektach i wydarzeniach związanych z promocją Polski we Francji. W Polsce staram się promować Francję. Obydwa kraje, z którymi jestem związana mają wiele do zaoferowania. Posiadają też piękne karty we wspólnej historii. Dlatego też związałam się z filmem, chcę poprzez współtworzone filmy pokazywać światu inny obraz Polski i Polaków. Tworzymy filmy obrazujące sukcesy polaków i pokazujące nasz kraj z wartościami, promując zarazem pozytywne cechy oraz z wartościowe filmy, które może obejrzeć cała rodzina.

Jesteś również traderem kryptowalut we Francji, trenujesz karate – lubisz nowe wyzwania?

W pewien sposób tak. Karate to moja pasja od dzieciństwa. Mój mistrz sensei Maciejewski nauczył mnie żeby starać się być zawsze lepszą od zastanej samej siebie. Walka toczy się w nas samych, a karate uczy nas tej świadomości budo i pracy nad ciałem, nabywamy umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach.

Świat kryptowalut jest dla mnie moim nowym sposobem na życie, pozwala mi pracować zdalnie z każdego miejsca na świecie. Ale pierwsze kroki w krypto rozpoczęłam w Warszawie 10 lat temu.

Tam nauczyłam sie wszystkiego między innymi od Jacka Paciorka, który aktualnie mieszka w Tanzanii i wprowadza rządową krypto. To on mnie wprowadził w ten świat, a dzisiaj już posiadam portfele francuskich inwestorów i firm. Pracuję też na rynkach afrykańskich. Testujemy nowe rozwiązania. Mogę powiedzieć śmiało, że za kilka lat Francja też będzie miała swoją rządową krypto.

Jako rodzina jesteście dużo we Francji. Przebywając poza Polską trudno jest przekazać dzieciom polską kulturę, tradycję i język?

W domu mówimy po polsku. Ale przyjaciół mamy Francuzów, więc bywa trudniej. W dzisiejszych czasach mimo wszystko jest łatwiej ze względu na udogodnienia techniczne. Moje dzieci uczą się w Polsce w edukacji domowej (homeschooling). Stąd częste podróże są dla nas mniejszym problem.

Możesz przybliżyć tę formę edukacji oraz jak do niej trafiliście?

W edukacji domowej nie ma klasycznych klas ani klasycznych lekcji. Dziecko zna zakres materiału z przedmiotu, ma podręcznik i uczy się w domu pod opieką rodzica lub tutora. Po opanowaniu materiału zgłasza szkole gotowość zdawania egzaminu z danego przedmiotu. Szkoła przeprowadza egzamin i wystawia ocenę. Nie ma ocen cząstkowych. Nie ma prac domowych. Nie ma nieobecności i spóźnień.

Oceniając po opisie to idealna forma nauki dla Twojej rodziny

Dokładnie. Dla wszystkich rodzin często podróżujących. Również dla rodzin mieszkających czasowo poza Polską.

Jak trafiliście do edukacji domowej? To wciąż mało znana w Polsce forma edukacji

Szukając rozwiązań możliwych do zastosowania przy naszym trybie życia trafiliśmy na małżeństwo Pawła i Marzenę Zakrzewskich. Od nich dowiedzieliśmy się o klubach edukacji spersonalizowanej. Wyjaśnili nam jak to funkcjonuje. Dodatkowo, oni sami będąc wizytówką tej formy edukacji, przekonali nas do niej. Szczęśliwa rodzina. Uśmiechnięte dzieci. Wszyscy pełni pasji i chęci działania. Zobaczyłam u nich to, na czym najbardziej zależało mi przy wychowywaniu własnych dzieci. Eudajmonię i harmonię. Dodatkowo, gdy poznałam bliżej ich historię, zaczęłam patrzyć na nich z podziwem. Ich walka o zmiany legislacyjne była znacznie trudniejsza, niż te toczone przeze mnie na macie w karate. Zaangażowani i zdeterminowani doprowadzili do zmian legislacyjnych najpierw w 2009 a później w 2021. Zmiany te ułatwiają domowe nauczanie i potocznie nazywane są Ustawą Zakrzewskich. Mam olbrzymi szacunek dla tej rodziny.