Prof. Karol Karski, europoseł i nauczyciel akademicki z wieloletnim stażem, mówi portalowi wPolityce.pl o zmianach w polskim szkolnictwie. Tłumaczy, dlaczego zdecydował się wesprzeć ideę edukacji spersonalizowanej i czym ona właściwie jest.

wPolityce.pl: W kontekście zmian legislacyjnych dotyczących edukacji domowej, przypomniano sobie o Panu. A mianowicie, że od lat był Pan orędownikiem, nieformalnym ambasadorem spersonalizowanej nauki. Dlaczego?

PROF. KAROL KARSKI: Nazwałbym siebie raczej zwolennikiem wolnego wyboru. Bo uważam, że zasadniczo nikomu niczego nie powinno się narzucać w kwestiach dotyczących edukacji i wychowania własnych dzieci. Absurdalnym do tej pory był fakt, że rodzic miał niezwykle utrudnione zadanie, by decydować o przyszłości swoich dzieci. Dlatego tak mocno wspierałem ruch walczący o otwarcie edukacji domowej w Polsce.

Ruch?

To mocne słowo, ale to są postulaty bardzo wielu rodziców. Tak naprawdę totalnymi pasjonatami i pionierami spersonalizowanej nauki w Polsce było i jest małżeństwo prof. Zakrzewskich – Paweł i Marzena. I to oni poświęcili kilkanaście ostatnich lat, by lobbować we wszystkich frakcjach politycznych za porozumieniem ponad podziałami. Dla dobra polskiej edukacji i nauki. Nigdy nie widziałem tyle determinacji, zdecydowania, poświęcenia, by osiągnąć cel. Dlatego wśród parlamentarzystów obecne zmiany legislacyjne zaczęto nazywać Ustawą Zakrzewskich.

Cofnijmy się do początku – czym jest edukacja domowa i jakie zmiany niesie Ustawa Zakrzewskich?

Większość osób nie ma nawet świadomości, że w Polsce nie trzeba posyłać swoich dzieci do szkoły. Rodzice mogą je kształcić samodzielnie w swoim domu. Uczeń musi być jedynie przypisany do danej placówki edukacyjnej i zdawać egzaminy. Są one sprawdzeniem, czy opanowany został program dla danej klasy. A w jakiej formie dziecko sobie go przyswoi, to już sprawa indywidualna. Jednak nasze prawodawstwo było bardzo kulawe i mocno ograniczało możliwości takiego nauczania. Przede wszystkim mieliśmy regionalizację. Uczeń mógł wybrać co prawda szkołę, do której był zapisany, ale musiała ona być w województwie jego zamieszkania. To bardzo utrudniało wybór najlepszych placówek. Zwłaszcza dla osób z małych miejscowości, gdzie wyboru w praktyce nie było.

Drugim absurdem była konieczność posiadania opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Olbrzymi stres dla dziecka, dużo papierologii. A najśmieszniejsze było to, że nawet w przypadku negatywnej oceny psychologa… nie miało to najmniejszego znaczenia. Uczeń mógł być w dalszym ciągu nauczany w  formie zdalnej. Czyli mieliśmy swoistą sztukę dla sztuki.

I faktycznie doszło w polskim parlamencie do porozumienia ponadpartyjnego.

Bardzo cieszę się, że akurat w przypadku edukacji liderzy wszystkich formacji umieli dojść do porozumienia. Tak zarówno Sejm jak i Senat zagłosowały praktycznie jednogłośnie, przyjmując wszystkie zmiany, które wypracowała rodzina Zakrzewskich. Sam całe swoje życie zajmuje się kształceniem kadr na uczelni i wiem, jak istotne jest wykształcenie młodego pokolenia na liderów w skali europejskiej. W dzisiejszym świecie to innowacyjne podejście do wiedzy, umiejętne wykorzystanie nowych technologii i otwartość umysłu na novum daje swoisty handicap dla całej rodzimej gospodarki.

Edukacja domowa zapewnia taki handicap?

Przede wszystkim dajemy możliwość wyboru dla rodzica. Jeśli uzna, że jego dziecko jest ponad-przeciętne i ma predyspozycje do samokształcenia, to o wiele więcej wiedzy i umiejętności nabędzie indywidualne niż w 30 osobowej klasie, gdzie zawsze równa się do średniej. Ja nie mówię, że każdy uczeń ma być uczony w domu. To decyzja każdego z nas. My, zmianami legislacyjnymi dajemy narzędzie.

Jeden z tygodników docenił Pańskie starania o owe zmiany.

Tak, zostałem wyróżniony bardzo ciężkim Orłem (śmiech). Ale to nagroda przede wszystkim dla wszystkich tych rodziców, którym chce się poświęcać swój wolny czas, by kształcić i rozwijać pasje u swoich dzieci. To ukoronowanie ich tytanicznej pracy. Ja dołożyłem jedynie swoją małą, skromną cegiełkę, by ułatwić im życie. Zresztą głównymi nagrodzonymi byli właśnie Państwo Zakrzewscy, ale także minister Tomasz Rzymkowski.

Sądzi Pan, że edukacja domowa przyjmie się nad Wisłą?

Z danych, które przekazał mi właśnie minister Rzymowski wynika, że z roku na rok na taką formę nauczania decyduje się coraz więcej Polaków. Wzrosty są rok do roku o ok. 100 proc. Ciągle brakuje promocji samej idei. Często rodzice boją się, że przerośnie ich któryś z przedmiotów. Np. humaniści nie wytłumaczą dziecku matematyki czy fizyki. Ale przecież właśnie po to są one zapisane do szkoły, by nauczyciel im pomógł. Był mentorem w tej drodze. Ale chcę podkreślić raz jeszcze: nikt nie zna lepiej swojego dziecka niż rodzic. I nikt nie chce lepiej dla swojego dziecka niż rodzic. Dlatego na koniec mogę wysnuć trochę patetyczny apel: Nie lękajcie się!