https://expressilustrowany.pl/aktor-m-jak-milosc-o-edukacji-domowej-zobaczylem-dzieci-ciekawe-swiata/ar/c5-15910513

 

Aktor „M jak Miłość” o edukacji domowej: Zobaczyłem dzieci ciekawe świata

Materiał informacyjny Homeschooling

Rozmowa z Arkadiuszem Wrześniem, aktorem Teatru Małego Widza, Teatru WARSawy, (M jak miłość, Na Wspólnej, Klan, Korona Królów) oraz fotografem o edukacji domowej.

Jakie role cenisz sobie najbardziej?

Arkadiusz Wrzesień: Lubię różnorodność. Cieszę się, że mogłem grać bardzo odmienne role. Taka sytuacja sprzyja rozwojowi warsztatu aktorskiego. Jest bardzo satysfakcjonująca z zawodowego punktu widzenia.

Można powiedzieć, że grałeś bardzo różnorodne role w życiu zawodowym: Pielęgniarz, handlowiec, agent ubezpieczeniowy

Bywało różnie ale zawsze interesująco. Popadnięcie w rutynę było niemożliwe.

W zawodzie aktorskim nie tylko role były bardzo różne ale też widownia. Grałeś dla dorosłych i dla dzieci

I w tym wypadku różnorodność była wyzwaniem, impulsem do rozwoju. Uwielbiam kontakt z dziecięcą publicznością. Zachwyca mnie bezpośredniość reakcji dzieci.

Jesteś aktorem spełnionym?

Jestem aktorem usatysfakcjonowanym z tego co już za mną ale wciąż głodnym nowych wyzwań.

Drugą Twoją pasją i jednocześnie zawodem jest fotografia. Co Cię w nim fascynuje?

W fotografii „zatrzymujemy czas”. Pokazujemy prawdę. Jeżeli chcemy, poprzez odpowiednie ujęcie, subiektywną, osobistą, nacechowaną emocjami.

Co najbardziej lubisz fotografować?

Zdecydowanie dzieci. Praca z dziećmi daje dużo radości. Po takiej pracy jestem „naładowany” pozytywnymi emocjami.

Słyszałem, że udzielasz się też społecznie. I ma to związek z dziećmi. Czy możesz powiedzieć coś bliżej?
W swojej pracy zetknąłem się z rodzinami z edukacji domowej. To forma edukacji pozaszkolnej, gdzie to rodzice, zamiast nauczycieli (czasem z pomocą korepetytorów) uczą dzieci. Takie nauczanie jest bardziej naturalne, bardziej spersonalizowane i obciążone mniejszym stresem. Zaintrygowała mnie ta idea. Przyglądałem się dzieciom. Przyglądałem rodzicom. Zobaczyłem dzieci otwarte i „ciekawe świata”. Rodziców mocno zaangażowanych i świadomych wyzwań. Zdałem sobie sprawę o ile więcej można przekazać dziecku w takiej formie edukacji. I zacząłem się zastanawiać dlaczego ten sposób nauczania, pomimo niewątpliwych zalet, jest tak mało znany.

I postanowiłeś go propagować?

Tak. Ale nie odbyło się to tak szybko. Trochę czasu dojrzewałem do tej decyzji. Bezpośrednim impulsem było spotkanie z rodziną Pawła i Marzeny Zakrzewskich, prawdziwymi entuzjastami edukacji domowej. To pionierzy nauczania domowego w Polsce. Otworzyli sieć placówek oświatowych wspierających rodziców z edukacji domowej w nauczaniu demokratycznym i spersonalizowanym. Niestety niechęć zachowawczej części środowiska edukacyjnego spowodowała liczne ataki i szykany wymierzone w nich samych i ich placówki. Zmieniono też prawo na utrudniające naukę w tej formie. Zostali zniszczeni przez system.

To smutne. Wiele cennych inicjatyw niestety tak kończy.

Zgadzam się. Ale w tym wypadku mamy do czynienia ze szczęśliwym zakończeniem. Paweł i Marzena Zakrzewscy nie poddali się. Wychowując 12 dzieci chyba nie mieli innej możliwości. W każdym bądź razie wykrzesali w sobie siły i z jeszcze większą energią propagowali nauczanie domowe. Swoim zaangażowaniem doprowadzili do ponownej zmiany prawa, jeszcze bardziej korzystnej dla rozwoju edukacji domowej. Z tego powodu ostatnie zmiany prawne wiele osób nazywa „Ustawą Zakrzewskich”. Ta ich determinacja, olbrzymia wiara w to co robią, były tym impulsem, który przesądził o moim zaangażowaniu w propagowanie idei edukacji domowej.

Po tych słowach bardziej optymistycznie patrzę w przyszłość. Lubię słuchać o takich historiach.

Chyba wszyscy lubimy. Może, tak jak w moim wypadku, potrzebujemy aby zacząć działać.